Recenzja filmu

But Manitou (2001)
Michael Herbig
Joanna Wizmur
Michael Herbig
Christian Tramitz

Bawarczycy na wojennej ścieżce

Kiedy na ekranach światowych kin królował <a href="opis,aa=6647,fbinfo.xml" class="text"><b>"Jurassic Park 3"</b></a> nasi sąsiedzi zza Odry zamiast zachwycać się animatronicznymi gadami tłumnie
Kiedy na ekranach światowych kin królował "Jurassic Park 3" nasi sąsiedzi zza Odry zamiast zachwycać się animatronicznymi gadami tłumnie walili do kin na rodzimą komedię "Der Schuh des Manitu". Film, który w ciągu pierwszego dnia wyświetlania obejrzało 203 tys. widzów stał się jednym z największych przebojów niemieckich ekranów, a jego autor Michael 'Bully' Herbig jednym z najpopularniejszych komików w kraju. Na pokaz prasowy "Buta Manitou" szedłem - jak pewna popularna piosenkarka - pełen obaw. Hasło reklamowe "Manitou i Włóżmitou zapraszają do kin" niespecjalnie zachęcało mnie do obejrzenia filmu, choć z drugiej strony bardzo byłem ciekaw czym tak zachwycali Niemcy. Niestety, projekcja pozostawiła mnie z bardzo mieszanymi uczuciami. "But Manitou" to co prawda film pełen ciekawych i oryginalnych pomysłów, ale jak na komedię trochę za mało śmieszny. Akcja obrazu rozgrywa się na Dzikim Zachodzie. Abahachi wódz Apaczów i jego brat krwi, biały traper Ranger padają ofiarą intryg przestępcy o imieniu Santa Maria. Oskarżeni o kradzież i morderstwo syna wodza Szoszonów Tęgiej Pały nasi bohaterowie wyruszają na niebezpieczną wyprawę, której celem jest znalezienie legendarnego indiańskiego skarbu. W misji pomagają im: Włożmitou - brat bliźniak Abahachi, mieszkaniec gustownego, różowego rancza oraz właściciel salonu piękności, Uschi - piękna koleżanka z dzieciństwa z dużymi... walorami oraz Dimitri - Grek, którego największym marzeniem jest zostać Indianinem. Oglądając "But Manitou" widać wyraźnie, że jego twórcy doskonale bawili się na planie. Całość utrzymana jest w stylistyce spaghetti westernów (zdjęcia realizowane były w Hiszpanii, na terenach, na których swoje westerny kręcił Sergio Leone), a obraz pełen jest ciekawych pomysłów i odwołań do innych filmów. Niby wszystko fajnie, ale... Właśnie jest jedno i do tego poważne ALE. "But Manitou" był - jak dla mnie - filmem mało śmiesznym. Owszem oglądało się go całkiem sympatycznie, ale podczas projekcji daleki byłem pokładania się ze śmiechu. Większość żartów spływała po mnie jak po kaczce, a tych kilka, które wywołały uśmiech na mojej twarzy to stanowczo za mało, jak na przebojową komedię. Sytuacji nie uratował nawet profesjonalny dubbing, którego realizacji podjęła się ekipa odpowiedzialna za dialogi w "Shreku". Kwestie wypowiadane przez bohaterów ciężko nazwać błyskotliwymi, a komentarze w stylu "a pocałuj mnie w dupę" odbiegają od poziomu, do którego przyzwyczaił nas Bartosz Wierzbięta. Nie polecam oglądania "Buta Manitou", chyba że miłośnikom specyficznego, bawarskiego typu humoru. Jeżeli ktoś nastawia się powtórkę "Shreka", czy "Misji Kleopatra" wyjdzie z kina zawiedziony. Można z powodzeniem poczekać do premiery wideo i DVD. A i to niekoniecznie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones